The Office. Dzień w podstawówce – Robb Pearlman
Powiem szczerze, że nie wiedziałam czego się spodziewać po tej książeczce. Bałam się niesamowicie, że ironiczny, pełen seksistowskich, homofobicznych czy ksenofobicznych żarcików serial dla dorosłego biura nie zostanie przedstawiony zbyt dosłownie w książce dla dzieci. Robb Pearlman, autor tekstu „The Office. Dzień w podstawówce Dunder Mifflin” sprostał zadanie i stworzył książkę, przy której dzieci się uczą, a rodzic uśmiechnie ukradkiem.
Książeczka nie odnosi się do biura jako obiektu, bo dzieci i tak mogłyby nie zrozumieć zasad panujących w normalnym, a co dopiero tego serialowego. Dlatego akcja dzieje się w podstawówce Mudner Mifflin. To tu chłopiec o imieniu Michael Scott otrzymuje awans i zostaje przewodniczącym klasy. Jest to zapewne nauczanie początkowe, bo dzieci są raczej małe. Michael uważa, że najlepiej sprawdzi się jako przewodniczący, pracując sam. Właściwie przemienia się w chaotycznego szefa. Chaotycznego, bo właściwie nie ma planu i już pierwszy jego pomysł, przyjęcie, generuje poważny problem logistyczny, czyli jak zrobić kolejkę, według jakich zasad ustawić w niej dzieci. Kiedy już zdaje się, że nie da się wyjść z impasu, Pam podpowiada, że przecież zawsze może on poprosić o pomoc. Choć przyjaciel Dwight chciałby być asystentem przewodniczącego i najlepiej rządzić za Michaela, przewodniczący postanawia skorzystać z mocy demokracji i burzy mózgów na zwołanym naprędce spotkaniu. I okazuje się to w końcu strzałem w dziesiątkę. W końcu udało się sprawić razem, że Michael jest najlepszym przewodniczącym klasy na świecie.
Myślę, że ta książka jest może i nieco prosta dla dorosłego, ale za to świetna dla dziecka. Pomaga ludziom wiedzieć, jak korzystać z pracy zespołowej, aby pomóc w każdym miejscu, w którym się znajdujesz. Ta książka może również pomóc w zarządzaniu klasą, więc może stanowić dobrą pomoc nauczycielom w wyłanianiu przyszłych liderów. Do tego czytając ją znający serialowe „Biuro” rodzic z uśmieszkiem znajdzie w postaciach swoich ulubionych serialowych bohaterów takimi, jak ich przedstawiono w telewizji.
Czy lektura była zajmująca? Tak. Czy sprawdza się jako książka z obrazkami? Absolutnie nie, choć np. bohaterowie zostali zaprojektowani graficznie dość wiernie ze swoimi pierwowzorami. Chociaż każde odniesienie do serialu wywoływało uśmiech na mojej twarzy, to zdecydowanie zostało stworzone z myślą o nostalgii dla czytającego dorosłego, a mniej z myślą o dzieciach. Dla mnie, fana mocno przerysowanego serialowego „Biura”, ta książka była urocza i uwielbiałam patrzeć, jak osobowości bohaterów ujawniają się w ich malutkich odpowiednikach. Moje dzieci raczej za mocno się nie wciągnęły w historię, nie rozumiejąc smaczków związanych z bohaterami.
Monika Kilijańska
Autor: Robb Pearlman