Kto z nas nie zna choć jednej bajki Disney’a – czy to wersji animowanej czy książkowej? Chyba nie znajdzie się naprawdę nikt! Jestem jeszcze tym pokoleniem, które czekało na cosobotni film tej wytwórni nadawany bodajże na TV2 czy niedzielną dobranockę. To były czasy! Dziś, kiedy spokojnie można na platformach streamingowych znaleźć właściwie wszystkie seriale i filmy tego genialnego studia, przedstawiam moją ulubioną dziesiątkę bohaterów Disney’a, których kocham za to, że nie udają tego, jacy są naprawdę.
10. Gburek z „Królewny Śnieżki”
Nie znam innych krasnoludków z „Królewny Śnieżki” (może poza Gapciem), bo w sumie mógłby zostać tylko on: Gburek. To postać wręcz ikoniczna! Zrzędliwy jest, no cóż, zrzędliwy wobec wszystkiego i wszystkich. Trzeba trochę talentu, żeby być tak obrażonym na wszystko. Nie jest to jednak postać jednowymiarowa, o nie! W rzeczywistości był wielokrotnie pokazywany jak ukrywa głęboko w sobie uczucia np. sympatii do Królewny Śnieżki. W rzeczywistości wychodzi pod koniec i jest to naprawdę miły akcent. Scenarzyści mogli sprawiać, że cały czas będzie zrzędliwy, ale fakt, że daje mu więcej emocji, pokazuje wysiłek bohatera, który często jest przedstawiany z żartobliwym tonem. Szczerze mówiąc, jest oryginałem Złości z „W głowie się nie mieści” (też postać z filmu Disney’a).
9. Maleństwo z serii o Kubusiu Puchatku
Roo to fikcyjna postać stworzona w 1926 r. przez A. A. Milne’a i po raz pierwszy opisana w książce „Kubuś Puchatek”. To młody kangur, a jego matką jest Kanga. Podobnie jak większość innych postci tego autora także Roo opiera się na pluszowym zwierzęciu, które należało do syna Milne’a, Christophera Robina Milne’a. Pierwszy film Disney’a z 1974 roku z udziałem Roo opiera się właśnie na książkach Milne’a. Maleństwo jest rozbrykane, nie lubi się kąpać czy przyjmować tranu, ale jest odważne i nie ma żadnych stereotypów na temat innych, co sprawia, że zaprzyjaźnia się z nieznajomymi jak Lumpek. Zadaje wiele pytań, czasem bardzo kłopotliwych i bezpośrdnich.
8. Marie z „Aryskotratów”
Ach tak, słodka Marie. Ta mała to taki odważny kot z wyższych sfer. Jest idealną mieszanką kobiecości i chłopczycy. To dama, a damy, jak sama mawia, nie zaczynają walk, ale mogą je ukończyć. Nie boi się stanąć w obronie, a przy tym to tona chodzącej słodyczy. Każdy by chciał mieć takiego kociaka!
7. Baymax z „Wielkiej szóstki”
Baymax to najprzyjemniejszy robot, jaki pojawił się w ostatnich latach w animacjach. Ma tak prostą osobowość, a sporo o nim mówi nie opowiedziana historia, a to jak działa, przemieszcza się i reaguje na zagrożenia. Jego celem jest pomaganie ludziom, ale pod innymi względami także „zastępuje” Hiro jego brata. Jest tak niewinnym chodzącym balonikiem, co czyni go postacią tylko do kochania.
6. Mushu z „Mulan”
Posiadanie smoka jako pomocnika brzmi niesamowicie, dopóki nie zdasz sobie sprawy, że jest on wielkości małej jaszczurki. Ale to nie powstrzymuje go przed byciem świetną postacią. Jest zabawny i bardzo pomocny przez cały film. Nie tylko udziela Mulan lekcji i rad, ale także podejmuje działania, aby pomóc jej czy uratować ją przed niebezpieczeństwem. Pewnie, może jest trochę nieuprzejmy i przesadzony, ale czy bycie smokiem takie nie powinno być?
5. Kronk z „Nowych szat króla”
Prawdopodobnie jedną z najlepiej zaprojektowanych postaci tego filmu są złoczyńcy, a Kronk jest moim ulubionym. Przeważnie służy jako pomocnik dla Izmy, ale nie jest do końca idiotą ani ignorantem. Nie boi się pokazywać i robić rzeczy, które lubi, takich jak rozmawianie z wiewiórkami i gotowanie. Jako chodząca góra mięśni wychodzi spod stereotypu osiłka-pomocnika. I to jest w tym najlepsze!
4. Płomyk z „Pięknej i Bestii”
Nie jestem w 100% pewna, jak opisać, dlaczego lubię tą postać. Mam na myśli, że jest zabawny i ma opiekuńczą osobowość, ale naprawdę sporo bohaterów Disney’a ma te cechy. Chyba najbardziej chodzi mi o zmianie tonu, jaki zawsze następuje po jego wejściu na ekran. Wydaje się również, że wprowadza przyjazny i nieco romantyczny nastrój w smutne i straszne życie na zamku Bestii.
3. Boo z „Potwory i spółka”
Wiecie, że Boo tak naprawdę ma imię i jest ono pokazane w filmie? To Mary! Jej imię jest na jednej z kartek z rysunkami, które wręcza Sully’emu. Boo jest na oko 2-letnim dzieckiem, które uciekło ze swojego pokoju do świata straszydeł ze snów. Boo jest uroczym maluchem, który jest ciekawy i naiwny. Potrafi mówić, ale tak naprawdę zrozumiemy z jej dziecięcej mowy niewiele. Ot, „Kotek” czy „Mike Wazowski!”. Ale już pod innymi względami jest zaawansowana jak na swój wiek, na przykład jest już przeszkolona w zakresie korzystania z nocnika.
2. Marble Pines z „Wodogrzmotów Małych”
Starsza o pięć minut siostra Dippera, która wraz z nim spędza wakacje w chacie wujka Stanka w Wodogrzmotach Małych, to dziewczynka, z którą na bank bym się kumplowała jako dziecko. Może nie miałam sama fazy na tęcze, brokat czy romanse, ale zawsze robi to, co uważa za najlepsze, w każdej sytuacji, z wielkim, upstrzonym aparatem ortodontycznym uśmiechem. Mabel jest szalona i nie lubi nikogo, kto sprzeciwia się jej bratu. Ma świnkę o imieniu Naboki. Wydawać by się mogło, że jest tylko dodatkiem do Dippera, głównego bohatera, lecz jako siostra-bliźniaczka jest niezbędna do wszystkiego, co przydarza się bratu, także walk. Niezwykle wesoła osóbka.
1. Dr Heinz Dundersztyc z „Finasza i Ferba”
Choć uczyłam się niemieckiego, to nazwiska tego pana musiałam wyszukać w internecie, by napisać je poprawnie. Heinz to naprawdę zabawny i nieco tragiczny czarny charakter. Chodzi mi o to, że jest antagonistą z nazwy, a wychodzi… jak zawsze. Ma tak wiele anegdotycznych historii z przeszłości czy nietrafionych pomysłów, że nawet sam to wyśmiewa. Jest bardzo poczciwym złoczyńcom i jak przychodzi co do czego to potrafi nawet walczyć w służbie dobra. Najlepiej chyba zaprojektowany antagonista Disney’a.
Monika Kilijańska